Forum Pongit Fan Site Strona Główna Pongit Fan Site
Pongit Fan Site
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

historia średniowiecza - polska
Idź do strony 1, 2, 3 ... 11, 12, 13  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pongit Fan Site Strona Główna -> Dydaktyka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kamila




Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Hindenburg

PostWysłany: Wto 23:16, 16 Paź 2007    Temat postu: historia średniowiecza - polska

proszę nie powielać ewentualnych błędów ortograficznych Smile

Chrzest Polski

Tematem mojego referatu są przyczyny przyjęcia chrztu przez Mieszka I, ustalenie jego datacji i miejsca zdarzenia.
Obecnie w historiografii przyjmuje się, że chrzest Mieszko przyjął na terenie Polski w roku 966. W referacie przedstawię stanowiska dwóch historyków, Stanisława Trawkowskiego i Jerzego Dowiata, zgoła odmienne, od tego zaprezentowanego powyżej.

Geneza przyjęcia chrztu przez Mieszka.

Gdy Mieszko I rozszerzył granice swojego państwa, zaczął sąsiadować z chrześcijańskimi Czechami i ziemiami podległymi panom niemieckim. J. Dowiat uważa, że wtedy Mieszko musiał zdecydować, czy za sprawą przyjęcia chrześcijaństwa, wejdzie do polityki europejskiej. Gdyby tego nie zrobił prędzej, czy później stanie się łupem potężniejszych sąsiadów.
Chrzest mógł umożliwić przede wszystkim zawieranie układów i w ogóle kontakty z władcami chrześcijańskimi. Z poganami utrzymywali kontakty tylko sąsiadujący książęta, niewiele znaczący na arenie międzynarodowej. Osobistości kierujące polityką europejską, papież i cesarz, nie dopuszczali do swego grona pogan. Jeśli Mieszko I chciał grać w politykę europejską musiał wejść do świata chrześcijańskiego.
Pierwszym krokiem w sojuszu polsko – czeskim było małżeństwo Mieszka z czeską księżniczka, Dobrawą. Jednakże różnica roku między zaślubinami a chrztem Mieszka jest wyraźną wskazówką, że przyjęcie chrześcijaństwa przez księcia polskiego nie było bezpośrednim wynikiem ugody polsko – czeskiej.
Źródła niewiele mówią na temat przyczyn przyjęcia chrztu przez Mieszka. Thietmar w swojej kronice łączy przyjęcie sakramentu przez księcia polan z małżeńską sypialnią:
„Owa wierna wyznawczyni Chrystusa, widząc swego małżonka pogrążonego w wielorakich błędach pogańskich, zastanawiała się usilnie nad tym, w jaki sposób mogła by go pozyskać dla swojej wiary. Starała się go zjednać na wszelkie sposoby, nie dla zaspokojenia trzech żądz tego zepsutego świata, lecz dla korzyści wynikających z owej chwalebnej i przez wszystkich wiernych pożądanej nagrody w życiu przyszłym.
Umyślnie postępowała ona przez jakiś czas zdrożnie, aby później móc długo działać dobrze. Kiedy mianowicie po zawarciu wspomnianego małżeństwa nadszedł okres wielkiego postu i Dobrawa starała się złożyć Bogu dobrowolną ofiarę przez wstrzymywanie się od jedzenia mięsa i umartwianie swego ciała, jej małżonek namawiał ją słodkimi obietnicami do złamania postanowienia. Ona zaś zgodziła się na to w tym celu, by z kolei móc tym łatwiej zyskać u niego posłuch w innych sprawach.”
Zdaniem Jerzego Dowiata, do końca plotek Thietmara nie można lekceważyć. To polemika kronikarza z plotkami, które ówcześnie krążyły o czeskiej księżniczce. Małżeństwo chrześcijanki z poganinem musiało budzić emocje.
Gall Anonim przedstawia zgoła odmienne stanowisko, od tego zajmowanego przez bawarskiego kronikarza. Także łączy genezę przyjęcia chrztu przez Mieszka z małżeńską sypialnią. Jednakże jemu J. Dowiat nie dowierza.
Dlatego, że źródła niewiele mówią o przyjęciu chrztu, jego bezpośrednich przyczyn możemy się tylko domyślać. Po pierwsze Mieszko zabiegający o przyjaźń czeską przyjął kolejny warunek w ramach sojuszu polsko - czeskiego, religię chrześcijańską. Po drugie, możemy przypuszczać, że Mieszko pragnął zbliżyć się do cesarza, za pośrednictwem Czech. Pierwszym krokiem w tym kierunku było przyjęcie chrztu. Z oczywistych względów poganin nie mógł być nazywany w źródłach jako „przyjaciel cesarza”. Po trzecie należy wsiąć pod uwagę zagrożenie wynikające z siły ogólnopaństwowej religii panującej w Związku Wieleckim. Owy kult mógł przyciągnąć plemiona zamieszkujące Wielkopolskę. A to ograniczało by wpływy na tym terytorium dynastii piastowskiej.

Trochę odmienne stanowisko reprezentuje Stanisław Trawkowski. Nie bagatelizuje zwycięskiej wyprawy wieleckiej podjętej ok. roku 964, która zmusiła Mieszka do szukania przymierza z Czechami i do nawiązania stosunków z cesarstwem. Jednak chrześcijanin, Bolesław Srogi, ówcześnie panujący w Czechach, nie mógł bezpośrednio układać się z Mieszkiem – poganinem, to mogło wzbudzić podejrzenia u Niemców. Niestety brak bliższych informacji o okolicznościach zawarcia wyżej omawianego sojuszu. Musiało do niego jednak dojść w roku 965, gdy Dobrawa wychodzi za Mieszka (oczywiście nikt nie ma wątpliwości, że jest to małżeństwo polityczne).
S. Trawkowski inaczej, niż J. Dowiat interpretuje kronikę biskupa Thietmara. Zdaniem Trawkowskiego Dobrawa musiała się zastosować do pogańskich obyczajów panujących na dworze Mieszka. Stąd płynie wniosek, że umowa między Bolesławem Srogim, a władcą polańskim nie przewidywała chrztu. Z drugiej strony płynie też ciekawy wniosek, że to Czechom bardziej zależało na sojuszu z Polanami, skoro zgodzili się na poniżające, w ówczesnym rozumowaniu, małżeństwo chrześcijańskiej księżniczki z pogańskim księciem.
Po omówionym powyżej sojuszu, Mieszko zaprzestał ekspansji państwa polan na tereny południowe. Co mu się bardzo opłaciło, bo w tym czasie nastąpiło uzależnienie Pomorza Zachodniego od polskiego władcy oraz wzmocnienie pozycji księcia wobec Niemiec, co ułatwia akcje dyplomatyczną na dworze cesarskim.
W latach 965 – 966 nastąpiło porozumienie Polski z cesarstwem. W opisie wypadków z roku 967 Mieszko jest nazwany „przyjacielem” cesarza. Określenie to oznaczało stosunki: senior, wasal. Oznaczał on formalnie uznanie zwierzchności cesarskiej, ale za razem faktyczną niezawisłość. Jednak warunkiem oficjalnego zawarcia umowy był chrzest Mieszka.

Czas i miejsce

Zdaniem J. Dowiata z pewnością w roku 966 Mieszko I przyjął chrzest. Co warto podkreślić jest to data przyjęcia chrztu samego Mieszka, a nie chrztu Polski.
Źródła nie podają, gdzie odbył się chrzest Mieszka I, czy było to na terenie Polski, czy za granicą. Gdyby wziąć pod uwagę pierwsza ewentualność, Mieszko I musiał by przyjąć chrzest z rąk kapelana Dobrawy. Z tym, że chrzest władcy powinien być podniosłą ceremonią, której został nadany odpowiedni rozgłos. Sakramentu powinien udzielić biskup, a ojcem chrzestnym winna być znana i ważna politycznie osobistość.
Tak więc chrzest mógł odbyć się na terenie państw sąsiednich. W grę wchodziły tylko Niemcy lub Czechy. W tym okresie Czechy nie miały własnego biskupstwa, wchodziły w skład niemieckiej diecezji w Ratyzbonie, podległej metropolii arcybiskupiej w Salzburgu. Najprawdopodobniej to właśnie w jednym z tych bawarskich miast, władca polski przyjął sakrament chrztu. Ponieważ przez późniejszy okres swego panowania utrzymywał bliskie kontakty z tym regionem.

S. Trawkowski jest pewny, że Mieszko ochrzcił się w roku 966 i otrzymał imię Dago. Jednakże imię Dago, to tylko skrócona forma imienia. Jeśli przyjmiemy, że była to forma skrócona od imienia św. Dagoberta, to na tej podstawie można wysnuć dalej idące wnioski.
W Kolonii oraz w diecezjach biskupów obecnych przy cesarzu w Boże Narodzenie roku 966, kult św. Dagoberta był bardzo rozpowszechniony. Ponadto S. Trawkowski podziela zdanie J. Dowiata, że chrzest władcy miał charakter uroczysty. Stąd przypuszczenie, że chrzest Mieszka miał miejsce 25 grudnia 966 roku, pierwszego dnia nowego roku liturgicznego (według ówczesnej rachuby).
S. Trawkowski uważa, że chrzest Mieszka nie mógł odbyć się na terenie Polski, ani Czech. Jak już wcześniej wspomniałam, uroczystego chrztu udziela biskup, a w Gnieźnie znajdował się tylko kapelan Dobrawy. Jeśli chodzi o Czechy, Trawkowski ma takie samo zdanie co Dowiad. Obydwaj biorą pod uwagę Ratyzbonę. Co więcej, przy rozważaniu problemu miejsca przyjęcia chrztu przez Mieszka, należy wziąć pod uwagę jego późniejszą fundację złotego wotum na grób św. Uldaryka, biskupa augsburskiego. Stąd wniosek, że chrzest mógł odbyć się w Bawarii, po drodze do cesarza. Po chrzcie Mieszko mógł być lepiej przyjęty przez cesarza.

Podsumowując. J. Dowiat uważa, że sojusz polsko – czeski jest wynikiem poszerzenia granic Polan na południe oraz na zachód, do zbliżenia ich terytorium do ziem podległym panom niemieckim. Pojawiają się nowi sąsiedzi, należący do świata chrześcijańskiego. Mieszko chcąc przynależeć do wielkiej polityki europejskiej musi przyjąć chrześcijaństwo.
Natomiast S. Trawkowski łączy przyczyny sojuszu z zagrożeniem dla Polan ze strony Wieletów.
J. Dowiat uważa, że chrzest Mieszka jest kolejnym krokiem w ramach sojuszu polsko – czeskiego. Natomiast S. Trawkowski idąc za kroniką Thietmara, że sojusz polsko – czeski nic nie mówił o chrzcie Mieszka, ponieważ Dobrawa przebywająca na dworze piastowskim musiała się przystosować do panujących tam, poganskich obyczajów.
Co do daty i miejsca obaj panowie są w miarę zgodni. Miał on miejsce w 966 roku w Bawarii (Salzburgu bądź w Ratyzbonie). S. Trawkowski podaje dokładniejszą datę, 25 grudnia 966 roku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 17:43, 05 Lis 2007    Temat postu:

Zagadnienie początków biskupstwa krakowskiego
na podstawie artykułu Jerzego Wyrozumskiego

Autor wyżej wymienionego artykułu przedstawia nam problematykę związaną z początkiem biskupstwa krakowskiego. Porusza sprawy sporne i poprzez chronologiczną analizę wcześniej wydanych prac poświęconych temu zagadnieniu przedstawia własne stanowisko. Jerzy Wyrozumski rozpoczyna swe badania od źródła biskupa mersemburskiego Thietmara, który opisując wizytę cesarza Ottona III w Gnieźnie przedstawia nam imię ówczesnego biskupa krakowskiego Poppona. Zaznacza także w tym źródle dwa tłumaczenia, regio czyli kraj oraz subordinavit w przełożeniu podporządkował. Do tych wrażeń autor powróci później. Następnie już z innego źródła, z katalogu biskupów krakowskich datowanego na XIII bądź nawet XII wiek dowiadujemy się jak nazywali się poprzednicy wcześniej wymienionego w kronice Thietmara Poppona, a mianowicie Prohora i Prokulfa. Niestety jest to jedyne źródło jak dotąd nam znane, które opisuje ich jako poprzedników Poppona. To właśnie stworzyło podstawy do polemiki czy obydwaj wcześniej wymienieni biskupi są postaciami autentycznymi. Za wiarygodnością tej tezy będzie przemawiało samo źródło Thitmara, który poświadcza przecież Poppona, co na pewno podnosi stopień wiarygodności dwóch pozostałych. Na początku biskupstwa krakowskiego najważniejsze będą przede wszystkim postacie Prohora i Prokulfa. Dlatego w tym aspekcie zarysowało się kilka poglądów dosyć różniących się od siebie.
Jerzy Wyrozumski rozpoczyna swą analizę od pracy Wojciecha Kętrzyńskiego, który stał przy autentyczności poprzedników Poppona. Kolejno wymienia Karola Potkańskiego, którego zdaniem imiona Prohor i Prokulf są imionami dawnymi, mające pochodzenie najprawdopodobniej we Włoszech, lub wśród illiryjskich Słowian. Autor odnosi ich do początku X wieku do schyłku czasów wielkomorawskich. Trzecim autorem, który przedstawił nam swoje poglądy, był Władysław Abracham w 1900 roku. Polemizuje przy tym z Karolem Potkańskim tworzy pogląd mówiący nam, iż Prohor i Prokulf byli poprzednikami Poppona, chociaż nie jak wcześniej twierdzono biskupami krakowskimi, a biskupami morawskimi. Przeświadczenie te wysuwa na podstawie swoich badań, z których dowiadujemy się, iż autor stoi na stanowisku, że Kraków należał w czasach Mieszka I do Czech, a do monarchii piastowskiej został włączony pod koniec X wieku. W następstwie tego dopiero Poppon miał być biskupem krakowskim. Inne ciekawe zdanie dotyczące tej sprawy posiadał Alfons Parczewski. Opublikował je w 1907 roku, według niego imiona Prohora i Prokulfa miały się pojawić w tradycji biskupstwa krakowskiego w wyniku przepisania ich z przekazu obcego. Autor wymienił Porhariusa i Prokulejana, którzy byli w VI wieku biskupami w diecezji Auch w Galii. Następnym rozmówcą który włączył się do polemiki nad ta sprawą był Karol Buczek tuż przed rozpoczęciem II Wojny Światowej. Nie zgodził się ze zdaniem zarówno Karola Potkańskiego jak też Władysława Abrahama. W swej pracy stoi na stanowisku, że trzeba się zgodzić co do autentyczności poprzedników Poppona. Zaś Regio Thietmara uważa za rdzenny obszar Mieszka I, nie zaś Bolesława Chrobrego jak twierdził Abraham. Dlatego znika potrzeba traktowania biskupstw krakowskiego, wrocławskiego i kołobrzeskiego jako efektu uszczuplenia jurysdykcji misyjnej biskupa Ungera, który był wówczas związany z Poznaniem. Obaj panowie wydali później jeszcze po jednej pracy, w których twardo podtrzymywali swoje stanowiska. Karol Buczek w swym wywodzie broni swej opinii dotyczącej jedynego biskupstwa polskiego przed 1000 rokiem, którym kierował Jordan, a później Unger, podtrzymując przy tym pogląd, że biskupstwo krakowskie zostało założone dopiero w 1000 roku. Władysław Abraham zwraca sie zaś w artykule „Polska południowa w IX i X wieku” w którym to podtrzymuje zdanie, iż Prohor i Prokulf byli zapewne biskupami misyjnymi, zwraca uwagę na to, że mogli oni być wybrani „tylko na skutek starań książąt polskich”. Jerzy Wyrozumski sięga kolejno po pracę Gerarda Labudy, który w dużej mierze zgadza się z Władysławem Abrahamem, łączącego tych biskupów z diecezją morawską, do której jego zdaniem Kraków musiał należeć. Ciekawe przypuszczenia stawia Józef Widajewicz, który to obsadza obu biskupów Prohora i Prokulfa między obrządkiem słowiańskim, a łacińskim. Sugeruje, iż Prohor jest przybyszem ze wschodu, łączy go nawet z misją metodiańsaką, a Prokulfa przedstawia jako Niemca, pochodzącego być może z Bawarii. Ten pogląd zdecydowanie odrzuca Henryk Łowmianski, który zwraca uwagę na możliwość aliteracji imiona Prohor i Prokulf. Jerzy Wyrozumski w swych badaniach sięga do źródeł dotąd mniej postrzeganych jakim było Wezwanie Św. Wacława, nadając je snuje opinie, iż kult świętego Wacława dostaje się do Krakowa przed jego męczeńską śmiercią w 997 roku. Poza tym Wyrozumski zwraca uwagę na nowe źródło w tej sprawie, mianowicie odkryte po wojnie obiekty sakralne na Wawelu. Ich datacja na pewno pozwoli nam na bliższe poznanie prawdy na temat początków biskupstwa krakowskiego.



Marcin Gruszka
grupa archiwalna
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alatar




Dołączył: 05 Lut 2007
Posty: 240
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: ja mam wiedzieć?

PostWysłany: Wto 22:32, 27 Lis 2007    Temat postu:

Bolesław Zapomniany według teorii Tadeusza Wasilewskiego

W dyskusji nad rzekomo zapomnianym księciem piastowskim Bolesławem pojawiającym się w Kronice wielkopolskiej, zabrał głos Tadeusz Wasilewski. W referacie tym przedstawiam jego teorię w kwestii istnienia domniemanego dynasty.
Badacz rozpoczyna swoje rozważania od zaakceptowania ustaleń Danuty Borawskiej. Ta zwraca uwagę na zawartą w Kronice polskiej Wincentego Kadłubka opowieść o „królowej” - macosze Kazimierza Odnowiciela, tożsamej z pellex, nałożnicą Mieszka II-go, która zabiegała o tron dla swojego syna. Borawska wywnioskowała, że Kazimierz był starszym bratem syna owej macochy. Wasilewski w swojej teorii przydaje argumentów istnieniu młodszego brata Kazimierza Odnowiciela, Bolesława. Kluczem do tego będzie rekonstrukcja historii rodziny Mieszka II-go..
Po koronacji, król pozostawia żonę swoją w Krakowie, gdzie królowa poświęca się działalności dewocyjnej i fundowaniu kościołów. W swoim liście dedykacyjnym, Matylda Szwabska wspomina o tej działalności, nie wzmiankuje jednak o Rychezie, co Wasilewski interpretuje jako rozpad małżeństwa. Powodem tego ma być nałożnica Mieszka, z którą ten chce założyć nową rodzinę. Dowodem na to jest relacja Mnicha z Brunwilare mówiąca, że córka Ottona III-go opuściła Polskę ze względu na ową pellex (według innych, została wygnana). Ponadto fakt, wysłania przez Mieszka w 1026 roku, swojego syna z Rychezy na naukę do Krakowa, tłumaczy się jako chęć zapewnienia dziedziczności tronu przyszłemu synowi z drugiego związku, poprzez oddanie Kazimierza na służbę duchowną. W razie braku drugiego syna, Mieszko mógł zawsze odwołać ze szkoły pierwszego, przywracając go na dwór. Czy to z inicjatywy samego Mieszka nie mogącego się doczekać drugiego męskiego potomka, czy za sprawą Konrada II, który w 1032 roku narzucił polskiemu królowi swoją zwierzchność, Kazimierz powrócił jako następca swojego ojca. W 1033 roku narodził się jednak Mieszkowi drugi syn, Bolesław. Ze względu na jego młodość, nie cofnął on uznania za sukcesora dorosłego już Kazimierza. W roku następnym, 1034, Mieszko II Lambert zmarł, a władzę po nim przejął pierwszy syn, który już dwa lata później został wygnany przez tajemniczych traditores. Wyniesiony na tron Bolesław był nominalnym władcą kraju jeszcze w okresie najazdu czeskiego.
Najważniejsze zagadnienia, stanowiące podstawę teorii Tadeusza Wasilewskiego to problemy istnienia drugiej żony Mieszka II-go, oraz obecności ich syna, Bolesława. Idąc za Danutą Borawską, autor powołuje się na Kronikę Polską Wincentego Kadłubka a mianowicie na opowieść o macosze Kazimierza i jej synu, która chce mu zapewnić dziedziczenie władzy. Według Mnicha z Brunwilare jest ona rywalką Rychezy o względy króla, i z jej to powodu pierwsza żona Mieszka opuszcza Polskę. Również kronika Anonima zwanego Gallem, jak się wydaje, niechętnego Bolesławowi, dostarcza pewnych poszlak. W związku z kastracją Mieszka, Gall pisze, że ten „uxorem alterius non cognovit”, ponadto, że umierając zostawił Rychezę z małym synkiem, który pod opieką matki tron objął, podczas gdy wiemy, że Kazimierz miał już wtedy około 18 lat, a Rychezy prawdopodobnie w kraju już nie było. Kronikarz podaje też, że Miecław rządzi Mazowszem jako princeps et signifer , gdzie tytuł signifer wskazuje na namiestniczy charakter tej władzy. Zatem namiestnictwo wyraźnie potwierdza egzystencję w latach 1036-1039 księcia krwi piastowskiej, formalnego władcy Polski. Wasilewski przywołuje także modlitwę Gertrudy, córki Mieszka II, w której wspomina ona o swoich siostrach i braciach, a zatem musiała mieć przynajmniej dwóch braci. Kosmas w swojej Kronice czeskiej motywuje najazd Brzetysława na Polskę m. in. w ten sposób, że władca dowiedział się, że w kraju panują „dzieci przy piersi”. Owym małoletnim rządzącym był niewątpliwie drugi syn Mieszka II-go. O tajemniczym Bolesławie znajdujemy również wzmianki w rocznikach korzystających pośrednio z (na ile to możliwe) zrekonstruowanego przez Tadeusza Wasilewskiego Rocznika tyniecko-krakowskiego. Są to chociażby Rodowód książąt polskich, tzw. Rocznik Krasińskich, tzw. Rocznik Śląski kompilowany, Kronika Jana Długosza. Na przykład w tym pierwszym pod datą 1033 znajdujemy narodziny Bolesława, niesłusznie utożsamianego z Bolesławem Szczodrym, o czym świadczy przeniesienie daty małżeństwa Kazimierza z Dobroniegą, z roku 1041 na 1031. Długosz podaje prawidłową datę, nie mogąc jednak zidentyfikować owego Bolesława, uśmierca go po paru miesiącach.
Tajemniczość Bolesława Zapomnianego zdaje się wynikać z niemożności powiązania go przez annalistów i kronikarzy ze znanym im dynastą. Jeśli nie wiązano go z Bolesławem Śmiałym, to uśmiercano. Zdaniem Wasilewskiego, jedynie Gall Anonim wiedział coś więcej o sprawie, celowo bowiem nie wspomniał o zmaganiach Kazimierza Odnowiciela z enigmatycznymi tradiciones, zwolennikami Bolesława i jego matki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Valgard




Dołączył: 04 Lut 2007
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Zona

PostWysłany: Śro 16:50, 05 Gru 2007    Temat postu:

W poszukiwaniu źródeł o sprawie św. Stanisława. [referat tajemniczy]

Bolesław Szczodry (1058 – 1079) obejmując władzę w Polsce rozpoczął aktywną politykę zagraniczną. Wzorując się na działaniach Bolesława Chrobrego (o czym wspominał Anonim zwany Galem) lawirował między dynastami, aby utworzyć jak najkorzystniejszy dla siebie układ sił. Przyłączenie się do obozy antycesarskiego i stanie się poplecznikiem papieża Grzegorza VII w Środkowej Europie, skutkowało uzyskaniem korony, co stanowi zwieńczeniem skutecznie prowadzonej polityki. Tym bardziej zagadkowe i owiane tajemniczością jest obalenie króla Bolesława a szczególnie okoliczności śmierci biskupa krakowskiego – Stanisława, który miał być uwikłany w spór z władcą polskim. Współczesne tym wydarzeniom źródło (bo trzydzieści lat później zostało spisane) autorstwa Galla tak opisuje to co zaszło: „W jaki sposób zaś król Bolesław został z Polski wygnany, długo by o tym mówić, lecz to należy powiedzieć, że nie powinien był pomazaniec w stosunku do pomazańca żadnego grzechu karać cieleśnie. To bowiem bardzo mu zaszkodziło, gdy wobec grzechu zastosował grzech, gdy za zdradę poddał biskupa obcięciu członków. Ani bowiem nie usprawiedliwiamy zdrajcy-biskupa, ani nie zalecamy króla tak szpetnie się rozprawiającego [...].” Krótka wzmianka o tym co miało miejsce między królem a biskupem z pewnością nie wyczerpuje w pełni wiedzy Galla, lecz był zmuszony przemilczeć niewygodny temat. Jednakże nie mógł z czystym sumieniem usunąć faktu całkowicie z kart i zakreślił w bezpieczny sposób, że „coś było”. Szerzej pisze o Galu Wojciechowski uznając je za jedyne wiarygodne źródło. Następnym źródłem była już odległa bo sto lat później kronika Wincentego Kadłubka. Obfituje ona w większe szczegóły dotyczące owego sporu. Stanisław miał opowiedzieć się po stronie poddanych i chronić ich przed gniewem króla. Została powszechnie przyjęta i aż do XIX wieku nie była kwestionowana. Wojciechowski i szereg innych badaczy uznał dzieło Kadłubka za bezwartościowe zawierające wymysły i legendy. Przez długi czas historykom była dostępna tylko kronika Gala jako jedyne wiarygodne źródło w sprawie św. Stanisława i Bolesława Szczodrego. Środowisko było podzielone na dwa obozy: uznające Stanisława za faktycznego zdrajcę i uznające Stanisława za obrońcę poddanych przed srogim władcą (tu głównie środowisko krakowskie). Jako że bp Stanisław został kanonizowany i wrósł trwale w tradycję i tożsamość kulturową Polski, brak jednoznacznej wersji wypadków budzi emocje i często opowiedzenie się po którejś ze stron wiąże się z przyznaniem do wyznawania danego światopoglądu i orientacji politycznej. Dopiero w XX wieku kwestia miała ruszyć na nowy tor, gdy wbrew oczekiwaniom odnaleziono źródła, które mogły rzucić światło na tajemniczy konflikt między królem a biskupem.

Chrzcielnica z Tryde
Z. Batowski w latach dwudziestych ubiegłego wieku zwrócił uwagę na chrzcielnicę znajdującą się w małym, lokalnym kościele szwedzkiego miasta Tryde. Chrzcielnica była pozostałością po romańskim kościele, który został zburzony i na jego miejscu w XIX wieku stanął nowy.
Chrzcielnica składa się z walcowatej czaszy wspartej na stożkowatej nodze przypominając wyglądem kielich. Na czaszy znajdują się cztery płaskorzeźby, które są oddzielane od siebie parami postaci (w sumie są cztery pary). Na jednej płaskorzeźbie jest przedstawiony Chrystus. Owa płaskorzeźba nie ma powiązania fabularnego z trzema pozostałymi. Dwie kolejne przedstawiają wskrzeszenie postaci (przedstawionej jako kościotrup) trzymanej za rękę przez osobę noszącą na głowię mitrę biskupią (lub opacką), kolejna postać trzyma pastorał i skłania głowę, wygląda to jakby wręczała pastorał w ręce biskupa. Ostatnia postać, jakby najbardziej wysunięta naprzód upada na ziemię wskazując palcem wskrzeszoną postać co może oznaczać gest przerażenia. Na trzeciej scenie widzimy biskupa siedzącego pośrodku, dzierżącego pastorał, głowa jego jest zwieńczona mitrą i nimbem co oznacza, że jest już wywyższona ku świętości. Po lewej siedzi osoba świecka z mieczem w ręku i nakryciem głowy, który może symbolizować koronę. Po prawej zaś stoi brodaty starzec w spiczastej czapce w ręku trzymając laskę lub topór. Na stopie od chrzcielnicy znajdują się dwie płaskorzeźby. Jedna przedstawia króla, który wręcza drugiej postaci okrągły przedmiot, być może pieczęć. Druga płaskorzeźba przedstawia diabła leżącego na ziemi, który chwyta króla za pas. Wł. Semkowicz, który jako pierwszy napisał monografię poświęconą owej chrzcielnicy i jej powiązaniu z bp krakowskim widział (w oparciu o opinię szwedzkiego historyka sztuki – Johna Roosvala) w chrzcielnicy sceny związane z legendą o św. Stanisławie: wskrzeszeniu Piotra z Piotrawina, przyprowadzeniem go przed sąd królewski, a na koniec scenę sądu króla nad świętym biskupem i ogłoszeniem wyroku, stąd stojący obok starzec, który w istocie miał być katem trzymającym topór w rękach. Semkowicz tłumaczy, iż wskrzeszenie umarłego wedle średniowiecznych podań miało być konieczne, aby ów powstały z martwych mógł świadczyć w procesie na korzyść Kościoła. Szwedzcy naukowcy datują chrzcielnicę na XII w. i miało to oznaczać, iż kult św. Stanisława miał istnieć w Polsce przed jego kanonizacją w 1253 roku. Do Skandynawii zaś kult miał dostać się za pośrednictwem córki Bolesława Krzywoustego, Ryksy, która wyszła za Magnusa, księcia duńskiego, a później za Swerkera I, króla szwedzkiego. W opozycji do tej tezy stanął M. Gębarowicz. Owszem, wiązał ikonografię na chrzcielnicy z św. Stanisławem ale datował ją na XIIIw. co automatycznie przekreślało dowód na istnienie kultu Stanisława w Polsce przed kanonizacją. Pośród historyków zajmujących się tym zagadnieniem zapanowała atmosfera zakłopotania. Ograniczali się do referowania na ogół rzeczy podobnego do reszty i opowiedzenia się po XII lub XIII wiecznej datacji chrzcielnicy. Oba stronnictwa jednak były przekonane o tym, że płaskorzeźby dotyczyły biskupa krakowskiego. Spór zapewne trwałby dłużej, gdyby nie szwedzka badaczka A. Bennet zamiast zadowalać się zdjęciami chrzcielnicy (jak to czyniło grono polskich historyków) obejrzała sama chrzcielnicę i stwierdziła, że patrząc na ikonografie od lewej do prawej wątek fabularny zaczyna się od sądu nad biskupem a kończy się na zaprowadzeniu wskrzeszonego przed sąd. Od razu widzimy, że odwrotny bieg nie ma sensu. Stąd wynika, że owa chrzcielnica nie może traktować o św. Stanisławie. Płaskorzeźby na czasy przedstawiają legendę św. Fridolina, mnicha iryjskiego. Na scenie potocznie zwanej „sądem biskupim” osoba z mieczem to król Klodwig, pośrodku stoi św. Hilary z Poitiers. Głowę ma zwieńczoną paliuszem arcybiskupim. Po prawej zaś to św. Fridolin z kijem, co w ikonografiach stanowi jego atrybut. Tak więc źródło obiecujące rzucić nowe światło na niewyjaśnioną kwestię okazuje się błędne.

Fresk z Asyżu
8 września 1253 roku papież Innocenty IV w bazylice św. Franciszka w Asyżu kanonizował biskupa Stanisława. Wydarzenie to jest upamiętnione freskiem z XIV znajdujące się w tzw. bazylice niższej. Dzieło przedstawia porąbanie ciała biskupa, który leżąc twarzą do ziemi w ornacie pozbawiany jest członków przez katów. W latach dwudziestych XX wieku K. Estreicher odwołuje się do tego malowidła wykazując, iż przedstawiona tu kara potwierdza zapis Gallowy. Wiąże ją ze sceną sądu biskupiego znajdującego się na ww. chrzcielnicy. W ten sposób badacz chciał udowodnić, iż przed kanonizacją istniał jakiś zaginiony żywot św. Stanisława. Wykazanie braku związku między chrzcielnicą a św. Stanisławem bardzo nadwyrężyło ową teorię. Dodać także należy, iż XIV wieczny fresk przedstawia katów nie jako zwykłych bandytów lecz strojnie ubranych i poważnie wyglądających mężów co wiąże z XIVw. „rocznikiem mansjonarzy krakowskich”, gdzie na rozkaz króla rycerze z rodów Jastrzębców i Strzemieńczyków porąbali ciało męczennika. Także widać wyraźnie, iż fresk bazował na podaniach niewspółczesnych dziejom Polski za czasów Bolesława Szczodrego lecz na aktualnej wersji żywota św. Stanisława i nie może stanowić wiarygodnego źródła dla sprawy św. Stanisława.

Płaskorzeźby wrocławskie
W 1529 roku we Wrocławiu zburzono zespół budynków należący do opactwa norbetańskiego pod wezwaniem św. Wincentego. Elementy dekoracyjne zabierano i wkomponowano w inne stojące budynki w mieście. Tak też miały się znaleźć dwie serie płaskorzeźb w szpitalu Wszystkich Świetych. Budynek został przerobiony w XVIII i XIX wieku i wtedy owe płaskorzeźby zaginęły lecz pozostał po nich ślad w postaci dwóch zespołów niezależnych od siebie rysunków autorstwa A. Schultza i C. Buchwalda. W zestawie Buchwalda na jednym rysunku widać po prawej stronie biskupa w infule z uniesionymi ku niebu dłońmi, stojącego przed królem siedzącym na tronie po stronie lewej trzymającym w lewej ręce miecz skierowany prosto ku górze, palcem prawej ręki wskazuje na miecz. Pod postacią biskupia widnieje napis STANIS a pod królem BOLES III. W reprodukcji Schultza postacie owe nie mają podpisów. Drugi rysunek Buchwalda przedstawia dwóch piechurów, jeden trzyma miecz i tarczę i podpisany jest jako LADIS II, a drugi włócznię i trójlistną lilię (symbol męczeństwa) z podpisem PET. DV. Nimb wieńczy obu wojownikom głowy. Na reprodukcji Schultza nie ma również podpisów ani nie posiada ta para nimbów. W latach 50 XX wieku Morelowski oświadczył, iż znalazł trzeci zestaw reprodukcji na których także nie ma podpisów. Część badaczy twierdzi, iż płaskorzeźby istniały w kompleksie klasztornym św. Wincentego od jego początków czyli od XII wieku i przedstawiają w jednej scenie Bolesława Szczodrego i biskupa krakowskiego Stanisława, a na drugiej Piotra Włostowica i Władysława II. Miało to świadczyć, że przed Wincentym Kadłubkiem istniał już kult św. Stanisława i Piotra Włostowica. Wiarygodność tego źródła jednak bardzo łatwo podważyć. Nie ma pewności co do XII wiecznego pochodzenia owych rzeźb. Klasztor był przez cztery wieki użytkowany i przerabiany, więc równie dobrze płaskorzeźby mogły znaleźć się tam później. Styl w reprodukcjach jest tak zniekształcony, że niemożliwe jest rozpoznanie czy płaskorzeźba jest gotycka czy też romańska. Zakłopotanie budzi również różnice w szczegółach owych rysunków. Choćby wspomnieć, że na jednej reprodukcji Władysław II posiada na tarczy orła a na drugim nie. Ladislaus jest formą węgierską, niespotykaną dotąd w XII wieku w Polsce, a Bolesław III czyli Krzywousty nijak się ma do sporu między Bolesławem Szczodrym i biskupem krakowskim. Natomiast Piotr nigdy nie był przedstawiany jako dux w źródłach lecz jako comes. Wygląda na to, że historycy na wskutek braku możliwości zbadania samej płaskorzeźby muszę odrzucić to źródło i szukać kolejnych dotyczących sprawy biskupa krakowskiego.
Wieloznaczność dzieł sztuki przepełnionych bardziej symboliką aniżeli treścią utrudnia wielce badanie na ich podstawie przeszłości. Szczególnie jeśli nie towarzyszą im źródła pisane, które są głównym i podstawowym przedmiotem badań historyka. Zajmijmy się więc teraz tymi drugimi.

Historia Dubrawskiego

Wpierw warto rozprawić nad źródłem, które już od dłuższego czasu nie jest przytaczane jako źródło do sprawy św. Stanisława lecz samo o tych wydarzeniach wzmiankuje. Chodzi tu bowiem o „Historię czeską” Jana Dubrawskiego, historyka czeskiego żyjącego w latach 1486 – 1553. By okryć chwałą księcia czeskiego Wratysława tak pisze w I księdze historii czeskiej: „Zadrżał wprawdzie na głos jego [wskrzeszonego Piotra z Piotrawina] okrutny król, ale i to nie skłoniło go do poprawy wad swego charakteru, pomimo, że Wratysław i żona jego Swatawa, która była siostrą Bolesława, nie przestawali go nakłaniać do zmiany na lepsze.”
Na początku XIX wieku Tadeusz Czacki miał powiązał to źródło ze świadectwem Anonima zwanego Gallem i wywnioskował, iż biskup Stanisław był w zmowie z dynastią czeską. O ile sama teoria nie jest bezzasadna to niska wiarygodność Dubrawskiego, który opisuje wydarzenia z dużej perspektywy czasu i opierając się na motywach hagiograficznych skazuje teorię na brak podstaw w źródłach historycznych.

List Wratysława
W I tomie Monumenta Poloniae Historia (1864) A. Bielowski zamieścił list nazwany przez siebie „listem Wratysława czeskiego do Bolesława Śmiałego”. Oryginału nigdy nie odnaleziono, a treść listu zaczerpnięto z publikacji źródeł benedyktyna austriackiego Bernarda Peza pt. Codex Diplomatio historico – epistolaris z 1729 roku.
Bielowski datował list na 1074 rok i twierdził, iż jest adresowany do króla Bolesława Śmiałego (który miał założyć koronę dopiero dwa lata później). Treść listu dotyczy konfliktu adresata z jego bratem biskupem. Bielowski identyfikował biskupa ze Stanisławem, a Wratysław jako szwagier Bolesława pragnął załagodzić spór. Taka interpretacja tego listu nie wytrzymała krytyki środowiska naukowego. Twierdzono, iż adresatem był Wratysław II co wskazywać miał nagłówek Glorioso Boloniorum regi O., gdzie O miało być błędem kopiarza, który pomylił tą literę z ozdobnym V. Ponadto autor listu zapewnia łaskę cesarza Henryka IV (co w przypadku Bolesława, który opowiedział się po stronie papieża Grzegorza VII, przeciwnika cesarza – nie ma sensu). Wratysław miał brata Jaromira-Gebharda, który był biskupem praskim. Oboje trwali w waśniach. Wykazano także autora owego listu. Miał nim być arcybiskup moguncki Wezilo (list więc pochodził w istocie z 1088 roku) i jako metropolita biskupa praskiego miał na względzie jego dobre stosunki z władcą. List Wratysława jest tym dokumentem, które poprzez ewidentne naginanie faktów i treści w nim zawartych niesłusznie staje się źródłem i przedmiotem badań historyków zainteresowanych danym zagadnieniem.


List Paschalisa II
W latach czterdziestych ubiegłego wieku poczęto posługiwać się nowym źródłem wiążąc go ze sprawą św. Stanisława. List papieża Paschalisa II (1099-1118) – bo o nim mowa – jest źródłem chronologicznie niemal współczesnym wydarzeniom jakie zaszły w Polsce pod koniec panowania króla Bolesława Szczodrego. Tak przedstawia się treść listu: papież zwraca się do pewnego arcybiskupa – metropolity, który otrzymał od posłańców papieskich paliusz nie złożył przysięgi posłuszeństwa Stolicy Apostolskiej. Motywuje to brakiem aprobaty ze strony króla i rady. Papież w liście wskazuje zasadność takiej przysięgi. Otóż pisze, że poprzednik odbiorcy listu w jego prowincji potępił jednego ze swych sufraganów lecz wedle prawa kanonizacyjnego nie przedstawił sprawy papieżowi. Biskup Rzymu wykazuje brak zadowolenia z braku dyscypliny kościelnej i karci dostojnika za okazywanie większego posłuszeństwa władzy świeckiej aniżeli kościelnej.
Wspomnianego wyżej sufragana identyfikowano ze św. Stanisławem, a poprzednikiem odbiorcy – metropolitą gnieźnieńskim Bogumiłem.
Dlaczego list został dołączony do źródeł w tym zagadnieniu tak późno?
List znany był już znacznie wcześniej. W XIX wieku został zamieszczony już w „kodeksie dyplomatycznym wielkopolskim” lecz jako odbiorcę listu podano arcybiskupa Marcina nie opierając się w ogóle na źródłach. Odniesienie listu do abp Marcina spowodowało, iż badacze nie zwracali na ten list uwagi. List papieża nie zachował się w oryginale lecz znalazł się w wielu odpisach i regestach, które różniły się w pewien sposób od siebie. Najstarszy istniejący odpis listu znajduje się w liber pontificalis autorstwa kard. Bozo (zm. 1178). W połowieXX wieku Gębarowicz przyjrzał się bliżej dokumentowi zwracając uwagę na jego nagłówek, gdzie widniał napis archiepiscopo Poloniensi (Polonorum). Jednakże ten sam list zamieszczony w breviarum extravagantium pióra Bernarda z Pawii (z lat 1187 – 1191) w różnych odpisach w nagłówkach zawiera: archiepiscopus Coloniensis, Panormitanus, Colociensi lub Toletanus. Sam Gębarowicz pierwszeństwo przyznał odpisowi kard. Bozo jako najbardziej wiarygodne. Jego tezę powszechnie przyjęto i badano go jako list papieża skierowany do arcybiskupstwa polskiego. Sam Gębarowicz niewiele poświęcił miejsca w swej pracy na temat treści listu. Dalej przyjmowano, iż odbiorcą był abp Marcin. Sama sprawa nagłówku nie jest tak oczywista. Powołanie się na starszeństwo odpisu nie stanowi tu mocnego argumentu, gdyż obie serie odpisów dzieli ledwie 13 lat. Warto też wspomnieć, iż kancelaria papieska przy prowadzeniu regestów małą uwagę przykuwała inskrypcjom. Głównym obiektem zainteresowania była treść. Nagłówki dotyczące adresata zaś były notorycznie przekręcane na wiele sposobów. Sprawę komplikuje fakt, iż żaden z badaczy z Gębarowiczem włącznie nie miał przed sobą rękopisu lecz wydrukowaną treść z XIXw. wydawnictwa, które opierało się na XIIIw. rękopisach. A. Vetulani wskazał na rękopis, który zawiera breviarium extravagantium znajdujące się w bibliotece kapituły metropolitalnej w Krakowie. Datowany dokument na XIIw. czyli starszy niż badane odpisy zawiera w nagłówku Paschalis Coloniensi archiepiscopo, gdzie inną ręką jest Coloniensi poprawione na Poloniensi. Wskazuje to na starszeństwo słowa Coloniensi. Pośród tych wywodów, gdzie więcej jest pytań niż jednoznacznych odpowiedzi warto wskazać istotny szczegół podważający sens napisu Poloniensi. Kancelaria papieska nie operowała adresami zaczerpniętymi z przymiotnikowego określenia stolicy biskupów lub arcybiskupów, a nie jak w tym przypadku określeniem za pomocą nazwy kraju. W przypadku, gdy powiązanie listu Paschalisa II wiąże się ze sprawą św. Stanisława na tak niepewnym gruncie z metodologicznego punktu widzenia źródło to powinno się odrzucić w tym zagadnieniu. Warto jeszcze poświęcić chwilę listowi i wykazać jego dalsze etapy badań. Pojawiająca się wzmianka princeps Ungaricus wskazuje na powiązanie dokumentu z Węgrami.
Przyjrzyjmy się okolicznościom napisania listu. W roku 1106 miał miejsce synod w Guastalla. Tam król Węgier, Koloman I miał zrzec się prawa inwestytury w zamian za przyznanie mu władzy nad Chorwacją. Paschalis II miał zatem wysłać list przed tym kiedy król faktycznie się tego prawa zrzekł. Odbiorcą listu jest arcybiskup w Kalocsa (stąd pierwotne Colociensi przeinaczone na bardziej znane miasto nad Renem – Coloniensi, a później Poloniensi), o imieniu Paweł, który Paliusz otrzymał w 1105 roku. Warto też wspomnieć o dość istotnej kwestii. List nie mówi nic o skazaniu biskupa na śmierć lecz na pozbawienie godności przez sąd biskupi. Od XI wieku wedle prawa kanonicznego wszystkie takie wyroki powinny zostać zatwierdzone przez Stolicę Apostolską. Jednakże między normami prawnymi a codzienną praktyką występowała szeroka przepaść i pozbawianie dostojników kościelnych godności przez sądy bez zatwierdzenia tego u biskupa Rzymu była praktyką nagminnie stosowaną. Wynika stąd niezbicie, iż kolejne źródło, z którym wiązano nadzieje na wyjaśnienie sprawy św. Stanisława okazało się nie tym, które poszukujemy.
Przedstawione powyżej źródła ukazują jak wielkiej uwagi potrzeba i prawidłowego podejścia z punktu metodologicznego, by nie narazić badań na szwank teoriami niczym niepotwierdzonymi. Jest to niezmiernie istotne, gdyż często błędnie sformułowane tezy na trwałe komponują się w dorobku naukowym i prowadzą nieraz nawet wybitnych historyków do dezorientacji i zakłócają progres jakim badania nad minionymi wiekami powinny się odznaczać. Zreferowane tu poszukiwanie źródeł do sprawy św. Stanisława wykazują jak istotne jest - nie tylko – rzetelne zbadanie źródła pod kątem metodologii nauk historycznych ale i jak ważna jest orientacja w obecnym stanie badań polskiego środowiska naukowego jak i również zagranicznych.[/b]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Valgard dnia Sob 15:39, 05 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alatar




Dołączył: 05 Lut 2007
Posty: 240
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: ja mam wiedzieć?

PostWysłany: Pią 0:05, 21 Gru 2007    Temat postu:

Niezależnie od tego ilu referatów tutaj brakuje, postuluję pojawienie się reszty prac. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agata
Administrator



Dołączył: 04 Lut 2007
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Pią 11:44, 21 Gru 2007    Temat postu:

”Największa zagadka polskiego średniowiecza”
Na podstawie książki Detektywi na tropach zagadek historii Jana Widackiego.



Słowa Ludwika Gumplowicza odnoszą się do dramatu, który rozegrał się w Krakowie u schyłku XI wieku, a którego bohaterami byli biskup krakowski Stanisław i król polski Bolesław II Śmiały. O przebiegu tamtych wydarzeń w zasadzie nie można powiedzieć nic pewnego; znamy jedynie ich tragiczny finał – biskup poniósł śmierć i został ogłoszony świętym oraz patronem Polski, król natomiast musiał uchodzić z kraju.
Przez stulecia osoba świętego Stanisława otoczona była niezwykłą czcią. Tradycja przekazana przez żywoty bazujące na Kronice Wincentego Kadłubka, czyniła z biskupa męczennika, który napomniał króla za „jego rozwiązłość i okrucieństwo wobec poddanych” i za to został przez Bolesława Śmiałego brutalnie zamordowany w ataku szału. Zbrodnia dokonuje się przy ołtarzu, a jej ofiarą jest osoba duchowna – większego grzechu już chyba nie można popełnić. „Czarna Legenda” króla Bolesława Śmiałego, kontynuowana przez Jana Długosza i Piotra Skargę, długo żyła w świadomości społeczeństwa, równolegle z kultem świętego Stanisława, który obejmował wszystkie stany i nie słabł aż do końca XVIII wieku. Wtedy to Tadeusz Czacki odkrył nieznany dotąd odpis kroniki Galla Anonima, którego treść zachwiała poglądem na niezaprzeczalną świętość Stanisława. „To bowiem wielce mu zaszkodziło, gdy przeciw grzechowi grzech zastosował, gdy za zdradę wydał biskupa na obcięcie członków.” – odpowiedni fragment w tłumaczeniu Romana Grodeckiego. Jako że kronika Galla zasadniczo uznawana była za wiarygodniejszą, powoli i systematycznie zaczęły narastać wątpliwości co do przekazu tradycji kadłubkowej. Oczywiście, nie od razu i nie wszyscy dokonali takiego zwrotu – długo spierano się chociażby o użyte przez kronikarza słowo „traditor”. Czacki i wielu innych badaczy interpretowało je jednoznacznie jako „zdrajca”, ale już na przykład Lelewel tłumaczył ten zwrot jako „przeniewierca”. Drobna różnica filologiczna, a jak wielkie znaczenie dla zrozumienia istoty sporu. W każdym razie, odkrycie Czackiego, doprowadziło do powstania dwóch głównych wersji wydarzeń z 1079 roku, bazujących na dwóch różnych źródłach, Kadłubku i Gallu. Rozpoczęły się polemiki i naukowe spory.
Prawdziwą burzę rozpętały wydane w 1904 roku Szkice historyczne XI wieku profesora Tadeusza Wojciechowskiego. Jego pogląd na sprawę konfliktu biskupa z królem w wielkim skrócie przedstawia się następująco: przeciw Bolesławowi spiskował młodszy brat, Władysław Herman. Biskup stanął po stronie juniora, oboje zaś działali w porozumieniu z Wratysławem czeskim. Stanisław, za zdradę został osądzony i skazany na obcięcie członków. Szkice, sugestywne, spójne i świetnie literacko napisane, zyskały ogromne uznanie w szerokich kręgach publiczności, jednakże oprócz zagorzałych zwolenników, pojawiła się też spora liczba przeciwników teorii Wojciechowskiego. „Spór o świętego Stanisława” wszedł w swoją najzacieklejszą fazę, polemikom, dyskusjom i kłótniom nie było końca. Mimo to hipoteza przedstawiona w Szkicach przez długi czas uznawana była za obowiązująca w nauce i dopiero po II wojnie światowej zaczęto dostrzegać jej słabe punkty – przede wszystkim to, że rzekoma kolaboracja biskupa z Czechami nie znajduje żadnego potwierdzenia w źródłach i została, jako fakt, wydedukowana przez Wojciechowskiego z ówczesnej sytuacji międzynarodowej. Spór powrócił do punktu wyjścia, a wydarzenia z roku 1079 na powrót stały się zagadką bez rozwiązania. Tworzono kolejno hipotezy – o tym, że Stanisław próbował wprowadzić obrządek słowiański w liturgię i to stało się źródłem konfliktu z królem, o tym, że król Bolesław cierpiał na chorobę psychiczną – ale żadna z nich ani na krok nie przybliżyła rozwiązania owej zagadki.
W historiografii nastąpiła w owym czasie istotna zmiana – otóż, ostatecznie zrehabilitowano Kronikę Kadłubka, dotąd uważaną za źródło bałamutne, bajkowe i mało wiarygodne. Oczywiście, cennym materiałem badawczym Kronika może stać się dopiero wówczas, gdy historyk posiada umiejętność oddzielenia warstwy historycznej od dydaktyczno – moralizatorskiej, istnienia owej warstwy historycznej nikt już jednak nie neguje. W przypadku sporu biskupa Stanisława z królem Bolesławem Śmiałym, można dwa najważniejsze źródła – Kroniki Kadłubka i Galla Anonima, traktować jako źródła równorzędne i, co ważniejsze – wzajemnie się uzupełniające, a nie sprzeczne. Niestety, mimo największych wysiłków historyków – Kroniki nie dają odpowiedzi na wszystkie pytania, bo nic, poza tym, co tam napisano, nie da się już z nich wyczytać.
Dlatego też, od dawna już nawoływano do sięgnięcia po inne źródła i osiągnięcia innych nauk – medycyny, psychologii, socjologii. Na początku lat 60-tych ksiądz Stanisław Bełch, idąc w tym duchu, zasugerował Karolowi Wojtyle, ówczesnemu biskupowi krakowskiemu, potrzebę i celowość zbadania relikwii czaszki Świętego Stanisława przechowywanej w relikwiarzu na katedrze wawelskiej. 9 czerwca 1963 roku, za zgodą biskupa Karola Wojtyły, profesor Jan S. Olbrycht, jeden z najznakomitszych polskich medyków sądowych i kierownik najstarszego w Polsce Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie przy pomocy doktora Mariana Kusiaka, przeprowadzili badania czaszki Świętego Stanisława. Olbrycht rozgłos w świecie nauki zdobył poprzez liczne prace z zakresu medycyny sądowej i udział w najgłośniejszych procesach poszlakowych o zabójstwo. Teraz miał zrekonstruować przebieg morderstwa sprzed 900 lat, na podstawie czaszki należącej do świętego i patrona Ojczyzny. Było to zadanie więcej niż trudne.
Relikwia św. Stanisława czczona była w Krakowie co najmniej od czasów kanonizacji w XIII wieku. Piękny relikwiarz, w którym spoczywa obecnie, ufundowała w 1504 roku Elżbieta Rakuszanka, żona Kazimierza Jagiellończyka. W przeszłości czaszkę kilkakrotnie oglądano, u schyłku XIV wieku, potem w roku 1478, przez kanoników kapituły krakowskiej, gdy podejrzewano, że relikwia została skradziona, a także w roku 1881, podczas wizytacji katedry przez bpa. Albina Dunajewskiego. Podczas tego ostatniego przeglądu zwrócono uwagę na szramę w tylnej części czaszki i uznano ją za ślad po uderzeniu ostrym narzędziem. Jednak dopiero badania profesora Olbrychta były fachowymi oględzinami, o naukowej podbudowie. Ich wyniki wzbudziły niemałą sensację, przede wszystkim jednak dostarczyły faktów, niemożliwych do ustalenia na podstawie innych źródeł. To sprawiło, że opinia medyków stawiana jest na równi z Kronikami Galla czy Kadłubka, jako ważne źródło do dziejów konfliktu biskupa Stanisława z królem, uzupełniając i weryfikując przekaz obu zapisów kronikarskich.
Tak więc, czaszka, zdaniem biegłych, należała do mężczyzny, którego wiek określili na około 40 lub ponad 40 lat. Tego nie pisze ani Kadłubek ani Gall. W Opinii kończącej szczegółowy protokół z badań, w części poświęconej opisowi śladów obrażeń, czytamy natomiast: „stwierdza się na czaszce zmiany w postaci wgnieceń (impressiones) blaszki zewnętrznej kości, jednak przy braku uszkodzeń wgniecionej blaszki oraz bez włamania i złamania w tych miejscach kości. Najdłuższe i najgłębsze wgniecenie znajduje się na potylicy i biegnie od góry ku dołowi. Kilka podobnych, nieco słabiej zaznaczonych wgnieceń znajduje się na kości czołowej, ciemieniowej prawej i lewej. Biegną one ułożone równolegle do siebie od przodu i od strony prawej nieco ku tyłowi i stronie lewej, a dwa z nich na kości ciemieniowej lewej są przedłużeniami wgnieceń znajdujących się na kości czołowej i ciemieniowej prawej. Stwierdzone na czaszce wgniecenia są charakterystyczne dla działania urazów zadanych narzędziem tępokrawędzistym. Ścisłe jednak określenie użytego narzędzia jest niemożliwe, zresztą – jak uczy doświadczenie lekarskie – następstwa urazów zadanych w czaszkę przestawiają się – poza obrażeniami zdanymi bronią palną i kłutą – rozmaicie, zależnie od użytego narzędzia oraz działającej siły.” W oparciu o stwierdzone obrażenia, biegli pokusili się o rekonstrukcję przebiegu zabójstwa. Ustalenia te okazały się mieć kapitalne znaczenie dla weryfikacji pewnych dawnych hipotez – przede wszystkim niemal do zera zmalało prawdopodobieństwo teorii, że Stanisław zginął w wyniku wykonania wyroku sądowego. Trudno bowiem wyobrazić sobie kata, który skazańca pozbawia życia poprzez wielokrotne, gwałtowne uderzenia w tył głowy. Tym samym obalono też pogląd Wojciechowskiego dotyczący miejsca śmierci Stanisława. Tradycyjnie uważa się za nie kościół św. Michała na Skałce, według Wojciechowskiego – jest to kościół św. Michała na Wawelu. Oprócz argumentów filologicznych wynikających z interpretacji tekstu Kroniki Kadłubka, profesor w Szkicach powołuje się przede wszystkim na fakt istnienia na Wawelu miejsca sądu i kaźni. Jeśli jednak biskup Stanisław nie zginął z ręki kata, teoria Wojciechowskiego traci rację bytu.
Ostatnie, jak dotąd, słowo w tej sprawie, wygłosił Gerard Labuda, pisząc w połowie lat 70-tych: „W sumie, począwszy od 1069 roku, Bolesław trzymał swoje rycerstwo w stałym pogotowiu bojowym. Zważywszy na dalekość tych wypraw i czas ich trwania, wymagały one także różnych świadczeń ze strony ludności […]. W kraju rosło niezadowolenie […]. Biskup krakowski wystąpił jako rzecznik niezadowolonych i dokonał publicznego upomnienia króla. W oczach Bolesława pasowało go to na przywódcę spisku. W bliżej nieznanych okolicznościach – nie dość precyzyjne źródła zdają się wskazywać na powołanie biskupa przed sąd królewski i skazanie na obcięcie członków – król dokonał prawdopodobnie osobiście zabicia biskupa.”
Musi minąć trochę czasu, by wyniki badań Olbrychta przetarły sobie drogę w polskiej nauce i trudno powiedzieć, jak wielki wpływ na nią wywrą. Pewne jest, że to, co historiografia musi uczynić w pierwszej kolejności, to dokonanie realnej oceny dwóch stron konfliktu, czyli Bolesława Śmiałego i świętego Stanisława. Do tej pory bowiem, przejaskrawiano ich portrety, jednocześnie przeciwstawiając je sobie. Ci którzy uważali Bolesława za rozwiązłego, szalonego wręcz okrutnika, przepełnionego niezdrową ambicją, gloryfikowali jego ofiarę – świętobliwego biskupa. Jeśli król miał swym zachowaniem działać na szkodę państwa – przeniewierstwo Stanisława nie było postrzegane jako zdrada, ale jako obrona uciśnionego ludu i zagrożonego kraju. Pierwsze symptomy krytyki w spojrzeniu na postać Stanisława, wiązały się z kolei z rehabilitacją osoby króla – im bardziej biskup w nauce stawał się faktycznym zdrajcą, tym bardziej wybielał się wizerunek Bolesława Szczodrego – zaczęto w nim widzieć potężnego, wybitnego wręcz władcę, który rozszerzył granice państwa, przywrócił metropolię gnieźnieńską, koronował się na króla, prowadził mądra politykę zagraniczną… W rzeczywistości – stereotypy te, z samej definicji, są bardzo uproszczone; żadna z tych postaci z pewnością nie była całkowicie czarna lub całkowicie biała. Zwłaszcza tyczy się to osoby króla. W źródłach mamy na jego temat znacznie więcej informacji, które skompilowane - ukazują postać bardzo niejednoznaczną. Z jednej strony rzeczywiście – wspaniałe sukcesy i politycznie genialne posunięcia, wyżej wymienione. Z drugiej – także szereg porażek, wynikających, jak można przypuszczać, z nieprzemyślanych, gwałtownych czy po prostu niemądrych decyzji króla.
Owo niezrównoważenie Bolesława stało się natchnieniem dla badaczy, którzy przyczyn dramatu upatrują w chorobie lub zaburzeniach psychicznych polskiego króla. Pierwszym, który wyszedł z taką teorią, był prof. Stanisław Zakrzewski, jeszcze w okresie międzywojennym, po wojnie zaś jego postulatów bronił prof. Witold Sawicki. Zwracali oni uwagę na trzy główne przesłanki, które upoważniają do poglądu, że Bolesław, w czasie swego panowania nie znajdował się w pełni sił psychicznych. Pierwsza to właśnie owa porywczość charakteru i chorobliwe przekonanie o swej wyższości nad innymi, na które wskazuje szereg faktów podanych przez Galla Anonima. Wymienić tu można chociażby znieważenie Izasława, księcia kijowskiego, któremu sam Bolesław wcześniej pomógł objąć tron, a wiele lat później Władysława, króla węgierskiego, u którego Szczodry gościł już po wygnaniu z kraju. Obrazy tej król polski dokonał podjeżdżając konno do owych władców, wówczas, gdy mieli na znak przyjaźni wymienić się pocałunkami. Izasława dodatkowo wytargał za brodę. Czyny te, bezsensowne i politycznie szkodliwe, naprawdę trudno wytłumaczyć inaczej, jak niespokojnym charakterem króla. Od gwałtowności charakteru do choroby psychicznej jednak daleka droga, Sawicki szuka więc innych dowodów. Jednym z nich miałby być wyrażony w pewnym miejscu Kroniki Kadłubka żal jej autora, że król, wzorem biblijnego Saula nie uspokajał się dźwiękiem lutni. Wygląda to na wyraźną aluzję, Saul bowiem cierpiał na chorobę o podłożu psychicznym, której ataki koiła melodia lutni. Kadłubek oczywiście nie mógł napisać wprost o chorobie psychicznej, bo w ten sposób rzuciłby na ród Piastów poważne oskarżenie, że jest on taką chorobą skażony. W ten obraz został wkomponowany trzeci argument – często występowanie chorób psychicznych w rodzinie babki Bolesława – Rychezy.
W wyniku analizy tych przesłanek i zasięgnięcia opinii lekarzy psychiatrów, prof. Sawicki doszedł do wniosku, że Bolesław Śmiały najprawdopodobniej dotknięty był niedomaganiem typu psychopatycznego o charakterze psychotymicznym, który to stan nie wyklucza poczytalności, ale ją osłabia. Głos w tej sprawie zabrał również Leon Wachholz – medyk i biegły psychiatra sądowy, kryminalistyk oraz nauczyciel Jana Olbrychta. Niezależnie od Sawickiego, na podstawie podobnych przesłanek, doszedł on do następujących konkluzji: „źródła historyczne nie dostarczają wystarczających podstaw do przyjęcia, by król Bolesław był dotknięty chorobą umysłową, w szczególności jedną z odmian schizofrenii. Chociaż atoli źródła historyczne nie podają żadnych danych dla przyjęcia u króla choroby umysłowej w ogóle, to jednak przywodzą takie właściwości jego umysłu, z których można z całą stanowczością wnosić, że król Bolesław był schizopatą czyli schizoidem, tj. że stan jego umysłu mieścił się na granicy między zdrowiem umysłowym a chorobą zwaną rozszczepieniem umysłu”.
Podobne teorie nie przyjęły się jednak w nauce, głównie ze względu na to, co Wachholz napisał na początku cytowanego fragmentu – nie da się ich udowodnić na podstawie źródeł. Psychiatria to żywa nauka, której obiektem badań jest żywy pacjent. Wszystkie diagnozy dotyczące pacjenta nieżyjącego od kilkuset lat, mogą mieć charakter jedynie hipotetyczny.
Warto w tym miejscu przypomnieć kilka wersji zakończenia historii Bolesława Śmiałego. Gall w swojej Kronice zdaje się sugerować, że zgładzili go Węgrzy. Kadłubek, że popełnił samobójstwo. Wersję z pokutą i śmiercią Śmiałego w węgierskim klasztorze podaje dopiero XV-wieczny Rocznik Świętokrzyski, w którym jednak nie pada nazwa owego klasztoru. Legendę tą rozwinął pod koniec XV wieku profesor Akademii Krakowskiej i komentator Kroniki Kadłubka, Jan Dąbrówka. Według niego Bolesław Śmiały udał się najpierw do Rzymu, by uzyskać od papieża przebaczenie i cofnięcie klątwy. Zamknięcie w klasztorze miało być pokutą daną królowi przez papieża, ponownie jednak nie jest wymieniona nazwa monasteru, jedynie jego nieprecyzyjna lokalizacja – na pograniczu Węgier, Austrii i Karyntii. Na grobie Śmiałego miał znajdować się napis: „Hic iacet Boleslaus rex Poloniae occisor sancti Stanislai episcopi cracoviensis” (tu leży Bolesław, król polski, zabójca świętego Stanisława, biskupa krakowskiego). Długosz z kolei podaje, że Śmiały odbywał pokutę w klasztorze Wilten koło Innsbrucku i tam zmarł. Dopiero Maciej z Miechowa, nadworny lekarz Zygmunta Starego, w swojej opartej na Długoszu Kronice Polskiej wymienia jako miejsce pokuty, śmieci i pogrzebania Bolesława, Osjak (Ossyak) w Karyntii i to właśnie tamtejszy benedyktyński klasztor utrwali się w tradycji, jako prawdziwe miejsce spoczynku Śmiałego i stanie się celem odwiedzin Polaków, mijających Osjak w czasie pielgrzymek do Rzymu.
Do spopularyzowania tej legendy przyczynił się XVI-wieczny historyk-heraldyk, Bartosz Paprocki, według którego osjaccy mnisi pochowali Śmiałego poza cmentarzem, nie w poświeconej ziemi, do której jako wyklęty nie miał prawa. Po zdjęciu klątwy przez papieża, zbudowali w tamtym miejscu kaplicę, której ołtarz, ozdobiony napisem o treści podanej przez Dąbrówkę, miał wypaść dokładnie nad grobem. Przez długi czas uznawano więc za miejsce spoczynku polskiego króla grób usytuowany na zewnętrznej ścianie kościoła w Osjaku, niemal w fundamencie – tego typu pochówki stosowano często w przypadku osób skłóconych z Kościołem, ale pochodzących z wyższych warstw społecznych. Jednakże badania przeprowadzone po II wojnie przez Karolinę Lanckorońską, wykazały, że grób, choć pochodzi z XI wieku, należy nie do Bolesława Śmiałego, lecz do Irinburgi, żony komesa Ozzinisa, który ufundował klasztor w Osjaku. Okazało się więc, że to grób Irinburgi przez stulecia odwiedzali Polacy, rozpamiętując grzech i pokutę swego króla. Niemniej, nie przekreśla to legendy w wersji Paprockiego – być może chodzi o inny grób, pierwotnie znajdujący się na terenie osjaskiego klasztoru i zaginiony w późniejszych latach.
Niedawno pojawiła się jeszcze jedna, dość oryginalna hipoteza o losach szczątków Bolesława Śmiałego, które miały być przywiezione z powrotem do Polski przez królową-wdowę i złożone w krypcie tynieckiego kościoła. Rzeczywiście, na terenie opactwa odkryto XI-wieczny grób, ale nie udało się go jednoznacznie zidentyfikować, dlatego hipoteza, głoszona przez prof. Zofię Budkową, pozostanie, jak wiele innych, niemożliwa do sprawdzenia.
Tym samym, choć wydawałoby się, że tajemnic związanych z Bolesławem Śmiałym jest wystarczająco dużo, do ich szeregu trzeba jeszcze doliczyć jedną – tą dotyczącą śmierci i miejsca pochówku króla. Jedna z nich – spór króla z Biskupem Stanisławem, ukazała się w nowym świetle, uzupełniona nowymi faktami, po badaniach czaszki biskupa przez medyków sądowych. Nie oznacza to jednak rozwiązania zagadki, która z pewnością długo jeszcze będzie źródłem wielkich naukowych emocji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alatar




Dołączył: 05 Lut 2007
Posty: 240
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: ja mam wiedzieć?

PostWysłany: Pią 23:15, 21 Gru 2007    Temat postu:

Może ktoś chciałby wiedzieć ... więc przedstawiam wieści od 3 roku (za które nie ponoszę odpowiedzialności :p):

- pytania np.: o teorie Łowmiańskiego i Labudy na temat chrztu, dagome iudex, itp, miejsca i daty chrztu
- czyli wszystko co w kserach i na zajęciach, pytania są dość szczegółowe
- 12 pytań godzina czasu
- pytania daje na kartce
- ściągać nie idzie
- pytania opisowe i krótkie
- zdanie Budkowej na temat Bolesława zapomnianego było
- z referatów są pytania opisowe
- trzeba znać zdanie każdego badacza pojawiającego się w artykułach? np w artykule Labudy o chrzcie jest napisane co na ten temat sądzi Kazimierz Tymieniecki, Stanisław Arnold, R. Grodecki, Z Wojciechowski., St. Zakrzewski. Arrow tylko autorów artykułów i referaty, Łowmiańskiego i Labudy, Grudziński, Wojciechowski itp. [kto wie czy tak będzie i w naszym wypadku]
- wymienić źródła do sporu Bolesława z bp Stanisławem
- np.: może być pyt. co sądzi o chrzcie Labuda , na jakich źródłach się opiera itp
- albo co pisze o zjeździe w Gnieźnie w Kronice Thietmara albo Galla
- A o takie szczegóły jak kim była Mlada Maria? Albo, że biskup ratyzboński miał na imię Michał? Arrow nie
- daty panowania władców, wszystkich tych co na początku podawała
- A mapa? Arrow nie
- było np pyt jakie były granice Polski w Dagome Iudex
- uważnie czytać pytania i napisać na temat
- [nie wiem, do którego kolokwium się to odnosiło, może do obu] najważniejsze rzeczy bo jak się rozpiszemy to nie zdążymy
- A zdawalność na obu kolokwiach? Arrow kiepska, ale w rezultacie tylko największe lenie wylecą, wiele osób oblewa na 1 terminie oba
- tylko nie radze wam na tych kolosach ściągać, bo naprawdę nie idzie, można wylecieć, na 2 i 3 terminie jest u niej gorzejKto

Jednak czy i w naszym wypadku będzie jak w powyższym? Zobaczymy. Very Happy
Powodzenia.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Alatar dnia Pią 23:38, 21 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agata
Administrator



Dołączył: 04 Lut 2007
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Sob 15:47, 22 Gru 2007    Temat postu:

Cóż, czyli najogólniej mówiąc - czarno to widzę. Najbardziej mnie rozwalają pytania z literatury, bo w znacznej części już jej nie mam Very Happy Nie wszystko kserowałam i nie ze wszystkiego robiłam notatki.
To takie nieprzyjemne, zaliczać kolokwium u pani doktor ze skłonnościami sadystycznymi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alatar




Dołączył: 05 Lut 2007
Posty: 240
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: ja mam wiedzieć?

PostWysłany: Śro 21:57, 02 Sty 2008    Temat postu:

Dla pewności systematyzuję zagadnienia (bez tekstów "artykułów"). Uprasza się o uzupełnienie.

1. Chrzest Polski:
- Gall
- Thietmar
- referat - Dowiat i Trawkowski
- referat o biskupstwie krakowskim i biskupach Prokulfie i Prohorze Question

2. Dagome Iudex
- tekst regestu
- referat o Schinesgne

3. Zjazd w Gnieźnie
- Gall
- Thietmar
- referat(y) Question

4. Bolesław Zapomniany
- Gall
- Kadłubek
- Długosz
- Kronika wielkopolska
- Wipo Question
- referat - Borawska
- referat - Wasilewski

5. Zatarg Bolesława Śmiałego z biskupem Stanisławem
- Gall
- Kadłubek
- referat - W poszukiwaniu źródeł o sprawie św. Stanisława. [referat tajemniczy]
- referat - ”Największa zagadka polskiego średniowiecza”
Na podstawie książki Detektywi na tropach zagadek historii Jana Widackiego.
- referat Michała

6. Daty panowania średniowiecznych władców Polski.

Co sądzicie o pomyśle by w poniedziałek zostać po NPH i w ramach powtórki usystematyzować wiedzę na wtorek? Jeśli w poniedziałek jest wykład z HUP-u to 3-godzinną przerwę można by na to przeznaczyć (niekoniecznie całą). Podobnie względem historii powszechnej powtórzyć we wtorek (jeśli będą ćwiczenia z HUP-u to w sam raz przed nimi). Mój pomysł wynika stąd, że pamiętam, że miało miejsce podobne spotkanie w związku ze statystyką (na którym nie byłem, nie wiem więc jak wyglądało i jak mogłyby wyglądać wyżej przedstawione).
Apeluję by się ustosunkować i ewentualnie uzupełnić tematy powyżej.

Jeśli ktoś ma fragmenty źródeł, wykorzystywane na zajęciach czy to w formie elektronicznej, czy też papierowej (po zeskanowaniu), proszę by umieścił je tak by były dla forumowiczów dostępne (czy to na forum czy też gdzie indziej).

Powodzenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agata
Administrator



Dołączył: 04 Lut 2007
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Czw 22:18, 03 Sty 2008    Temat postu:

Uzupełniam i rozbudowuję, w ziązku z prośbą:

1. Chrzest Polski:
- Gall i Thietmar -> brak powodów dla których Mieszko przyjął chrzest, brak datacji, kolejność wydarzen: najpeirw ślub, potem chrzest, znacząca rola Dobrawy w nakłonieniu Mieszka do zmiany wiary
- różnice w przekazach - Gall bardziej radykalny, Dobrawa stawia warunki (nierealne)
- Dobrawa - wg Kosmasa, rozwódka (Dytryk, margrabia miśnienski i syn Guncelin), jej pozycja była raczej niska
- sojusz pl-czeski - czechom bardziej na nim zależało
- data - nie da sie jednoznacznie ustalic
- miejsce - rózne hipotezy, ale raczej terytorium Polski (powody prestiżowe, pokazanie suwerennosci, manifestacja wobec ludu, brak wzmianek w źródłach obcych n/t chrztu Mieszka)
- referat - Dowiat i Trawkowski - przyczyny i geneza chrztu, oraz miejsce jego przyjecia - Bawaria (Ratyzbona bądź Salzburg) -> hipotezy dzis raczej odrzucone
- referat o biskupstwie krakowskim (przed powstaniem organizacji metropolitalnej w roku 999/1000) - relikt chrystianizacji w obrzadku słowianskim i zależnosci kraju wislan od wielkich moraw, oraz o biskupach Prokulfie i Prohorze, jako poprzednikach Poppona.

2. Dagome Iudex
- tekst regestu -> wystawcy (Dagome/Mieszko, druga zona - Oda, synowie - Mieszko i Lambert) i opis granic
- hipotezy dot. imienia Dagome
- przyczyny wystawienia aktu - nie określone w regestrze, trudno je ustalić - hipotezy (kościelna, królewska, kwestia zabezpieczenia granic, spory dynastyczne etc)
- hipotezy dot. kwestii pominięcia Bolesława i jego prawdopodobnych rzadów w dzielnicy krakowskiej
- najnowsza hipoteza prof. Żerelika
- referat o Schinesgne

3. Zjazd w Gnieźnie
- Gall - kwestie polityczne (koronacja, uprawnienia nadane Bolesławowi przez Ottona...), opis wystawnego przyjecia i darów
- Thietmar - kwestie organizacji koscielnej, trasa która podązał Otto, przyjecie go przez Bolesława
- teoria Labudy - papiez dysponentem korony polskiej, akt w gnieźnie NIE był koronacją, cesarz zatwierdził ustaloną na synodzie w Rzymie w 999r organizacje koscielna
- teoria Frieda -> Mularczyk - koronacja w 1000r., szereg argumentów obalajacych teorie Labudy, kwestia organizacji koscielnej nie była w ogóle poruszana (jedynie przekazanie prawa inwestytury), nawiazanie do Idei renoviatio imeprio romano.
- referat(y)

reszte uzupełnie jutro bo już mi sie oczy kleją


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez agata dnia Czw 22:40, 03 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alatar




Dołączył: 05 Lut 2007
Posty: 240
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: ja mam wiedzieć?

PostWysłany: Czw 23:04, 03 Sty 2008    Temat postu:

Dziękuję za tytaniczną pracę, ale chodziło mi tylko o to by wyliczyć elementy niezbędne na kolokwium. Skoro jednak się podjęłaś puszczam w niepamięć pierwotny cel. Very Happy

Dzię-ku-je-my. Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agata
Administrator



Dołączył: 04 Lut 2007
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Czw 23:49, 03 Sty 2008    Temat postu:

No to są rzeczy niezbędne na kolokwium... w wielkim skrócie. Niezamaco. Podziekujesz jak skoncze.
Pzdr Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Magda B.
Gość






PostWysłany: Sob 23:13, 05 Sty 2008    Temat postu: Referat o schinesgne...

Schinesghe czy Schignesne?


Dokument Dagome iudex jest aktem nadania grodu Schinesghe wraz z przynależnościami przez Dagoma i jego rodzine św. Piotrowi czyli Stolicy Apostolskiej. Został on zachowany w regestrach watykańskich. Sporządzono go w Zbiorze kanonów kardynała Deusdedita w 1087 r.
Dokument opisuje granice zewnętrzne państwa, biegnące najpierw wzdłuż morza a następnie przez punkty wytyczne takie jak Prusy, Ruś, Kraków, Alemure, kraj Milczan a następnie wzdłuż rzeki Odry do Schinesghe. Nazwe Schinesghe identyfikuje się z Gnieznem, które było w X i XI w stolicą państwa piastowskiego.Znajdowało się tam prawdopodobnie pierwsze biskupstwo a na pewno pierwsze arcybiskupstwo polskie. Jednak Gniezno nie jest położone nad Odrą, ani u jej ujścia. Nad rzeką położony jest natomiast Szczecin, gród pomorski. Istnieje podobieństwo literowe między nazwą Schinesghe a Szczecinem. Jednak Szczecin nie był u schyłku X w stolicą państwa. Prof. Stanisław Rospond uważał, iż pierwotnie nazwa Szczecina brzmiała Szczytno.W jednej z wersji nazwa miasta brzmiała Schinesne, która jego zdaniem była prawie identyczna z Szczecinem – Szczytnem.
Należy się w tym momencie zastanowić jaka jest nazwa reprezentacyjna dla dokumentu Dagome iudex. Prof. H. Łowmiański uważał że jest to nazwa Schinesghe. Swoje twierdzenie oparł na rekonstrukcji regestu, a z kolei prof. G. Labuda próbował podważyć ten wniosek uważając iż Schinesghe jest rekonstrukcją czysto literacką i nie oddaje wartości fonetycznej.Aby dokonać analizy dokumentu należy przeanalizować poszczególne rękopisy w których nazwa Schinesghe występuje. Jest to kodeks watykański 3833(D), kodeks watykański 1984(B) oraz kodeks paryski(P) – występuje tam nazwa Schinesghe w obu przypadkach, gdy mowa o „państwie” i „mieście” Schinesghe.Te trzy rękopisy wywodzą się ze wspólnego źródła [X], którego nie znamy. W grupie źródeł [L] – które wywodzą się z Liber politicus Benedykta, które znamy z bezpośredniej kopii w rękopisie kameraceńskim (F) oraz z Gesta pauperis scholaris Albini[G]. Niestety treść źródł [G] znana jest nam dzięki jednej z kopii w rękopisie ottoboniańskim (A) i z Liber censuum kard. Cenciusa w rękopisie watykańskim.
W formie DBPC nazwa brzmi Schinesghe, a w formie F schignesne i schinesche oraz w formie A schinesne i schinesgne. Prof. Labuda wychodził z założenia, że w zaginionym tekście Geste Albini nazwa wypisana była majuskułą i że skryba w tekscie C błednie odczytał majuskulną literę N w ostatniej zgłosce jako H, przez co zamiast SchinesGNE powstało SchinesGHE. Uznaje także, że formą najbardziej prawdopodobną dla grupy [L] jest Schignesne, występujące w tekscie F.Ponadto w tekście F występują dwie formy schignesne i schinesche.
Stało się tak prawdopodobnie z powodu nieuwagi kopisty bądz świadome opuszczanie literki g będące wynikiem różnicy między zapisem fonetycznym a literalnym.(np. Literalna pisownia Bologna a fonetyczna Bolońa) Następnie prof. Lobuda przypuszczał, że w grupie [X] także pisany był majuskułą i niewłaściwie odczytany jako –GHE zamiast –GNE.


Z kolei prof. Łowmiański uważ, że twierdzenie jakoby Gesta Albini było pisane majuskułą nie można potwierdzić z powodu jej zaginięcia, więc jest to w sferze domusłów. A majuskuła u kopisty C stanowi jego indywidualną inwencje. Uważa ponad to, że w tekście F nie powinno się eksponować formy Schignesne. Prawdopodobnie nastąpiła zamiana –c- na
-g- między Schinesche w F a jego odpowiednikiem w A, Schinesgne. Prawdopodobnie owe odchylenia wynikają z niedbałości kopisty F. Znajdują się tam m.in. takie pomyłki jak Graccoa zamiast Craccoa. Z kolei kopista A, próbował poprawić tekst. Dokonuje on poprawek w tekscie. Wyraz in Polonia znajdujący się na marginesie został przeniesiony z marginesu do tekstu a co pomineli inni kopiści. Przybrał on formę de provincja polanarum. Wynika z tego, że prawdopodobnie kopista wiedział, iż SchinesgNe określa stolicę metropoli Gniezno i nadał formę zbliżoną; schinesne. A za drugim razem przytoczył formę Schinesgne – w wyniku jego nieuwgi.
Obaj uczeni zgadzają się w jednym a mianowicie nie należy wykluczyć dwóch zasadniczych wersji stolicy państwa a mianowicie Schinesghe i Schignesne. Z tymi dwiema wersjami nalaeży identyfikować Gniezno i Szczecin. Ponadto zagadkowe jest pochodzenie prefiksu: schi, który nie znajduje swojego logicznego wytłumaczenia.


Bardzo pomieszane i szczegółowe więc wątpię że będzie:) ale jak by co
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 15:36, 21 Sty 2008    Temat postu:

Czy jutro są normalne zajęcia u dr Czwojdrak na które trzeba się przygotować czy raczej tylko da wpisy komu się da, ewentualnie omówi kolosy i puści do domu??
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 19:54, 21 Sty 2008    Temat postu:

Z tego co pamiętam to pani doktor mówiła, że nie będzie zajęć z Krzywoustego, ale "będą jedynie wpisy, o ile wogóle będą". Pytałam osoby z innych grup i one potwierdziły tę wersję. Miejmy jedynie nadzieję, że nic się w tej kwestii, przez te 2 tygodnie w głowie pani doktor nie zmieniło.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pongit Fan Site Strona Główna -> Dydaktyka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3 ... 11, 12, 13  Następny
Strona 1 z 13

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin